Uważaj, jesteś obserwowany
Od czasu zamachów z 11 września 2001 jesteśmy podglądani coraz większą liczbą kamer i podsłuchiwani najnowszymi urządzeniami. Ataki terrorystyczne usankcjonowały prawnie to, co rządy i wielu pracodawców i tak od dawna robiło.
Żyjemy w świecie, w którym bez problemu można dowiedzieć się o nas wszystkiego. Uzyskanie takich informacji jak: data urodzenia, przebieg kariery zawodowej, numer dowodu czy konta w banku, a nawet sekretny PIN do karty bankomatowej, to pryszcz. Zdobycie tych danych nie wymaga dużego wysiłku.
Ale sami jesteśmy sobie winni, bo umieszczamy je w internecie. Ktoś zauważy przytomnie: „A co z kartą bankomatową?”. Wystukujemy ten czterocyfrowy kod często, a przecież nad naszymi głowami umieszczona jest kamera, która rejestruje każde zbliżenie się do bankomatu. Poza tym złodzieje podczepiają swoje urządzenia skanujące nasz kod i pasek magnetyczny z karty. To wystarczy, aby wykonać kopię naszej karty, a potem spokojnie wypłacić z niej pieniądze.
Ale to tylko czubek góry lodowej. Informacje o nas uzyskuje się na różne sposoby.
Uważaj na słowa!!!
Po zamachu z 11 września 2001 roku rządy wielu państw, pod pretekstem bezpieczeństwa obywateli, zainstalowały w miejscach publicznych kamery i mikrofony. Są na dworcach, ulicach, drogach i w sklepach. Niektóre można wypatrzyć bez problemu, inne są schowane tak, że nie mamy pojęcia o ich istnieniu.
Amerykanie stworzyli również system ECHELON, który podsłuchuje każdą rozmowę telefoniczną, przechwytuje i sprawdza mejle oraz inne komunikatory internetowe – Gadu-Gadu i Skype – w poszukiwaniu słów takich jak: terrorysta, zamach, zamach na prezydenta, ładunek wybuchowy. Wystarczy więc użyć ich w jakimś zupełnie prywatnym kontekście, aby informacja błyskawicznie dotarła do odpowiednich służb, które prześwietlą całe nasze życie. I albo uznają nas za niebezpiecznych terrorystów, albo za niegroźnych świrów. Pewne w każdym razie jest to, że już zawsze będziemy pod obserwacją.
Telefon komórkowy − szpieg doskonały
W czasach komunizmu odpowiednie służby również prześwietlały nasze życie. W Polsce rządził Urząd Bezpieczeństwa, w Niemczech – Stasi, Rosja była jednym wielkim obozem, w którym każdy donosił na każdego.
Dziś donosy nie są potrzebne. Żyjemy w czasach tak skomputeryzowanych i zautomatyzowanych, że nosimy przy sobie urządzenia szpiegujące nas, sami o tym nie wiedząc.
Podsłuchiwane są nagminnie nasze rozmowy telefoniczne, zwłaszcza te prowadzone przez komórkę. Poza tym dzięki specjalnym urządzeniom w telefonach osobistych można prześledzić każdy nasz krok. Zademonstrował to na konferencji prasowej prokurator Jerzy Engelking, pokazując wędrówkę po warszawskim hotelu Marriott Janusza Kaczmarka, zdymisjonowanego szefa MSWiA.
Komórka nie musi być włączona, żeby działała i wysyłała sygnał, gdzie jesteśmy. Zapisywane są także wszystkie SMS-y (ich treść, data, godzina, informacje, z jakiego numeru i do jakiego numeru zostały wysłane).
Dlatego podczas poważnych obrad czy rozmów, na przykład biznesowych, wszyscy uczestnicy spotkania nie tylko wyłączają swoje telefony, ale też wyjmują z nich karty pamięci SIM, aby nie można było ich podsłuchać.
Internet wie o Tobie wszystko
Buszując po internecie, nie zdajemy sobie sprawy, że w potężnych serwerach zapisywane są informacje, na jakie strony najczęściej wchodzimy, do kogo wysyłamy mejle, co ściągamy z sieci (muzyka i filmy), o czym rozmawiamy przez komunikatory.
Firma Google ma tak potężne urządzenia i serwery, że jest w stanie zbierać informacje o każdym użytkowniku. Oprócz tego zapisywane jest także nasze IP (rodzaj adresu internetowego, z którego łączy się nasz komputer z siecią). Nawet donosiciel nie wie o nas tego wszystkiego, czego można dowiedzieć się, analizując nasze serfowanie po internecie. Niestety, przeciętny Kowalski nie jest w stanie zabezpieczyć się przed tego rodzaju praktykami. Brak mu wiedzy i umiejętności. Posiadają je tylko hakerzy – informatycy potrafiący łamać kody dostępu do wszelkich zabezpieczonych (czyt. tajnych) stron internetowych.
Technologia, która nas uwięzi
Marcel Messing w książce „WWW: Czy się przebudzimy” pisze, że w duńskim parku rozrywki Legoland wszystkim dzieciom zakłada się bransoletkę RFID. W ten sposób można je szybko odnaleźć, gdy zgubią się rodzicom.
RFID to nowa technologia, która już niedługo zastąpi kod kreskowy. Wygląda jak ziarenko piasku, a zostały w niej zakodowane informacje, na przykład o osobie lub produkcie, które można odczytywać za pomocą fal radiowych, także na odległość. Antena odbierająca RFID może być zamontowana wszędzie. Technologia nie jest jeszcze popularna, ale za dwa, trzy lata opanuje nasze życie.
Na razie angielskie Tesco zażyczyło sobie, aby wszyscy dostawcy towarów ometkowali swoje produkty czipami RFID. W Japonii niektóre szkoły postanowiły, że tornistry i ubrania uczniów będą miały wszyty ten czip. W Ameryce mają go więźniowie w postaci bransoletek.
Z czipem nigdzie nie umkniemy, nie schowamy się w mysiej dziurze, bo natychmiast nas wytropią. A potem wypunktują, gdzie byliśmy i co robiliśmy. Fantazja George’a Orwella, angielskiego pisarza, który wymyślił obserwującego ludzi Wielkiego Brata i opisał to w książce „1984”, staje się coraz bardziej realna.
Choć podobno światem rządzi demokracja, a nie totalitaryzm.
Komórka nie musi być włączona, aby działała i wysyłała sygnał, gdzie jesteśmy.
Dlatego podczas poważnych rozmów biznesowych wszyscy uczestnicy spotkania
nie tylko wyłączają swoje telefony, lecz także wyjmują z nich karty
pamięci SIM, aby nie można było ich podsłuchać.
Ada melek
Przy pisaniu artykułu korzystałam
z książki Marcela Messinga „WWW: Czy się przebudzimy?”, Wydawnictwo KOS, Katowice 2009.
www.kos.com.pl